Ella Vine szachistka, przedsiębiorca, jasnowidz, działaczka charytatywna. ‘’Jedyną drogą osiągnięcia rzeczy niemożliwych, jest wiara w nie’’
Ludzie często załamuje się po porażkach. Szachy uczą jednak wytrwałości i nie poddawania się mimo przeciwnościom losu. Ella Vine jest tego znakomitym przykładem. W kręgu polskich szachistów znana jako Elżbieta Balkiewicz. Obecnie mieszkająca na Wyspach Brytyjskich kobieta o wielu pasjach i zainteresowaniach, która pomogła charytatywnie tysiącom osób, a jednocześnie spełnia się jako matka, przedsiębiorca, projektant bielizny, jasnowidz. Bardzo inspirujący wywiad przeczytajcie sami …
(Maciej Sroczyński) Kim chciałaś zostać w dzieciństwie?
(Ella Vine) W dzieciństwie chciałam zostać… astronautą! Może wydaje się to dziwne, ale dopiero niedawno odkryłam jakie to ma znaczenie. Jestem jasnowidzem i ponoć wielu jasnowidzów tak ma… ale o tym za chwilę. W wieku 8 lat wzwyż bardzo interesował mnie Wszechświat, na jakiej zasadzie on działa, jak się rozpoczął, po co my żyjemy, jaki jest wyższy cel naszego życia skoro i tak umieramy. Już wtedy doszłam do wniosku, że celem naszego życia jest pomoc innym. Potem w latach nastoletnich chciałam pomagać ludziom, np. bezdomnym. I dokładnie to potem robiłam, udało mi się spełnić moje marzenia.
Skąd pochodzisz i jak wyglądały Twoje początki szachowe?
Pochodzę z Legnicy. Jak miałam 8 lat ojciec nauczył mnie grać w szachy. To było tuż przed świętami bożenarodzeniowymi i dobrze pamiętam swoje pierwsze dwie partie z ojcem – poniosłam sromotną klęskę, straciłam wszystkie figury i pionki. Później uczeń przerósł mistrza (śmiech).
Mistrzostwa Świata do lat 12
Czy udało Ci się reprezentować Polską na arenie międzynarodowej?
Trzykrotnie zdobyłam złoto, a dwukrotnie brąz w mistrzostwach Polski juniorek w szachach. Pierwszy raz zdobyłam złoto w wieku 10 lat. Myślę, że to bardzo mocno wpłynęło na całe moje życie, w pozytywnym znaczeniu, pozwoliło mi się ukształtować. To była bardzo ciężka praca. Po szkole były treningi szachowe – i tak cały rok, aż do następnych mistrzostw. Dwa razy brałam udział w mistrzostwach świata i dwa razy w mistrzostwach Europy juniorek. Najlepszy wynik odniosłam w mistrzostwach Europy juniorek do lat 12, zdobyłam 8-me miejsce. To była wielka przygoda reprezentować drużynę Polski, poznać ludzi z całego świata. To bardzo dobre doświadczenie dla tak młodego człowieka.
Kto miał największy wpływ na Twoją edukację szachową?
Oczywiście, rodzicom zawdzięczam wszystko. I bardzo jestem im za to wdzięczna. Szachy ukształtowały mnie, i moje życie. A głównie to właśnie ciężki reżim treningowy. To rozwija charakter. Miałam kilku wspaniałych trenerów, których sobie bardzo cenię: Ryszard Bernard, Michaił Kisłow z Rosji, świętej pamięci Michał Sośnicki; dużo trenowałam też z Wiesławem Janochą. Wspaniali trenerzy i wspaniali ludzie.
Szachy parkowe w Legnicy – jak ja odwiedzam to zawsze zagram!
Który moment szachowy utkwił najbardziej w Twojej pamięci?
Nie jest to żadna partia ani pozycja, ale są to emocje i niesamowite odkrycie, jakie dokonałam gdy miałam 10 lat: przed i podczas swoich pierwszych mistrzostw Polski juniorek do lat 10-ciu mój ojciec powtarzał , że mogę je wygrać. To były moje pierwsze mistrzostwa i ja w to nie wierzyłam. Nie przykładałam żadnej wagi do wygrania lub osiągnięcia sukcesu. Tak jak dziecko, cieszyłam się po prostu z gry. Cały turniej byłam w ścisłej czołówce i po ostatniej rundzie okazało się…że zdobyłam pierwsze miejsce. Pamiętam moment, kiedy to tuż przed rozdaniem medali, stałam sama w hotelowym pokoju i jakby jakiegoś olśnienia dostałam, moment Eureki: ‘’Ja wygrałam! Ojciec miała rację!’’. Chyba wtedy doszło do mnie, że chcieć to móc. Byłam zdziwiona, że ojciec miał rację. Dziwiłam się, skąd on to wiedział, że mogę wygrać. Gdy ma się takie doświadczenia życiowe, wszystko wydaje się łatwe i możliwe do osiągnięcia. Nie ma rzeczy niemożliwych. W życiu dorosłym pozwala mi to dosięgnąć gwiazd.
Nadole 1995 – Mistrzostwa Polski do lat 10 Elżbieta Balkiewicz złoty medal
Jak szachy wpłynęły na Twoje życie? Co dała Ci „królewska gra” z perspektywy czasu?
Miały niesamowity wpływ na moje życie, nadały mu bieg. Niekoniecznie sama gra w szachy, ale właśnie ten trudny reżim treningowy – trzeba było zrezygnować z wielu uciech dzieciństwa. Czego wcale nie żałuję. Bardzo cieszę się z tego, jak się moje życie potoczyło. To zostało we mnie do dziś – nie lubię tracić czasu, zakładam sobie plany na życie i je realizuję. Wierzę w siebie i w możliwości innych. Wierzę, że każdy może być tym kim chce.
Dosyć szybko wyemigrowałaś z Polski, czy oznaczało to również koniec z szachami? Czym się zajmowałaś po przyjeździe na Wyspy Brytyjskie?
Wyjechałam zaraz po studiach, w wieku 22 lat. Chciałam podszkolić język angielski i kontynuować studia polityczne. Już wtedy szachy przestały być celem – celem od nastoletnich czasów była pomoc ludziom. Politykę widziałam tylko jako narzędzie do wprowadzania dobrych zmian społecznych. Początki na Wyspach były ciężkie – przyjechałam z jednym plecakiem, nikogo nie znałam, język znałam słabo. Moja pierwsza praca to była praca opiekunki za minimalną wypłatę w domu opieki dla ludzi chorych psychicznie. Nie było łatwo, ale progres przyszedł szybko. Znów, ciężka praca, zakładanie celów i ich realizowanie pomogło. Założyłam rodzinę, skończyłam tu jeszcze jedne studia z zarządzania globalnym rozwojem humanitarnym, i kierowałam organizacjami charytatywnymi np. na stanowisku dyrektora naczelnego. To było moje marzenie, jeszcze zanim postawiłam pierwszy krok na Wyspie – i stało się tak jak chciałam. Mieszkam tu już 11 lat i 11 lat spędziłam na pomaganiu innym. Polityką też się zajmowałam – obecnie mam przerwę na biznes, na rozwój i pracę duchową.
Szachiści pamiętają Cię jako Elżbietę Balkiewicz, zmieniłaś imię i nazwisko na Ella Vine, czym to było spowodowane?
Zmiana nazwiska jest spowodowana małżeństwem, a imienia – Anglicy nie potrafią wymówić słowa ‘Ela ‘ z jedna literą l. Wychodzi jakiś bełkot. Więc dodałam jeszcze jedno ‘’l’’ i jest ok. Mam teraz swoje firmy, w tym markę bielizny Ella Vine, i wszystkie firmy oraz wszystko to co robię jest pod nazwą Ella Vine – sama ta nazwa stałą się marką. Już parę lat temu wiedziałam, że tak będzie więc pilnowałam, aby wszędzie – czy to po polsku czy po angielsku – pojawiały się te same słowa – Ella Vine. Ludzie to zapamiętali. Jest też zaufanie do tej marki. Ludzie wiedzą, że jestem dobra osobą, ile zrobiłam dla innych, że wykonuję rzetelną pracę. I to się ceni. Gdy kandydowałam w wyborach samorządowych, to też pod imieniem Ella Vine.
Mój syn głosuje na 'Elle Vine’ gdy byłam kandydatką do samorządu
Debata w budynku parlamentu europejskiego
Działasz również charytatywnie, pomagasz tysiącom osób, jak to się zaczęło?
Zaczęło się już od dzieciństwa. Jestem osobą bardzo uduchowioną – do niedawna nie byłam, ale o tym za chwilę – i widzę życie trochę inaczej niż większość. W życiu mamy pewną ścieżkę życiową do przejścia. Ja podążam za swoją ścieżką duchową. Słucham głosu serca, głosu duszy. Z nieznanych mi powodów, od zawsze chciałam pomagać innym i jest to najwyższym celem mojego życia. Jest to bardzo silne, jest to powołanie.
Oprócz pracy społecznej jesteś również projektantką bielizny damskiej. Jak do tego doszło?
Od kilu lat muszę nosić specjalne uciskowe pończochy, które poprawiają krążenie krwi. Jest to spowodowane przebytą wcześniej zakrzepicą krwi i niewydolnością zastawek w żyłach. Bardzo trudno przypina się pończochy do pasa do pończoch, bo tradycyjne zapięcie naprawdę tego nie ułatwia. Wymyśliłam więc nowe, lepsze zapięcie, dzięki któremu pończochy można przypiąć do pasa bardzo łatwo i szybko jedną ręką – w ciągu jednej sekundy. I tak się zaczęło. Mam patent na to zapięcie, z ang. poppy, po polsku to po prostu zapięcie na napy. To był duży sukces i od tego powstała cała marka bielizny Ella Vine. Bieliznę można kupić w sklepie internetowym www.ellavine.co.uk, w niektórych sklepach w Wielkiej Brytanii i pierwszy sklep w Stanach Zjednoczonych już ją sprzedaje. Mam klientów z całego świata. Wszyscy Ci którzy spróbowali bielizny z moim nowym zapięciem na napy nie chcą wrócić do tradycyjnego zapięcia. Bielizna jest też w dużych rozmiarach i jedna z największych marek ubrań dla kobiet rozmiaru plus w Wielkiej Brytanii, Scarlett & Jo, również sprzedaje moją bieliznę. Bieliznę marki Ella Vine nosiły wszystkie finalistki Miss Polski w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej 2017 i za tydzień jest kolejny finał Miss i znów finalistki będą pokazywać moja bieliznę.
Pokaz bielizny Ella Vine na Miss Poland w Wielkiej Brytanii i Irlandii 2018
Czy uważasz, że piękna bielizna dodaje pewności siebie kobietom?
Oczywiście. Każda kobieta jest piękna, bez względu na wiek, rozmiar, zdrowie i inne czynniki. A piękno powinno otaczać się pięknem.
Jeżeli miałabyś zrobić taką sesję zdjęciową z szachistkami z całego świata to kogo byś zaprosiła?
Nie wiem (śmiech). Naprawdę nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Tylko te szachistki, które by chciały! Piękno idzie w parze z inteligencją.
Czasami jako modelka, sesja dla Scarlett & Jo w Paryżu
Jakie cechy są kluczowe w biznesie, aby odnieść sukces?
Wierz w siebie. To podstawowa rzecz. Moim mottem jest to zasłyszane gdy oglądałam ‘’Alicję w krainie czarów’’ z moim synem w kinie: ‘’Jedyną drogą osiągnięcia rzeczy niemożliwych, jest wiara w nie’’. Wierzcie głęboko w siebie, bez żadnych wątpliwości i pracujcie ciężko, a osiągniecie to co chcecie. Tyle mogę powiedzieć na ten temat. Więcej się nie zastanawiam nad takimi sprawami. Teoria biznesu mnie nudzi. Ja po prostu robię swoje.
Możemy też dowiedzieć się, że jesteś jasnowidzem medycznym, to kolejne zaskakujące połączenie, patrząc na Twoje wcześniejsze zainteresowania. Na czym polega Twoja praca?
Od dwóch lat zaczęłam mieć bardzo jasne, mocne jasnowidzące, przepowiadające sny. Miałam już ich kilkaset. Czasami po 5- 6 w ciągu jednej nocy. Większość jest nie o moim życiu ale o tym co się na świecie dzieje, o życiu innych ludzi. Widziałam np. ataki terrorystyczne i inne ważne wydarzenia. Około 80% swoich snów byłam potem w stanie zweryfikować w mediach. Teraz piszę książkę o tych snach. To co się działo ( i dalej dzieje) było nie do zignorowania i zaczęłam dowiadywać się na ten temat, szukać odpowiedzi na to co się ze mną dzieje. I tak od kroku do kroku odkryłam, że mam zdolności jasnowidzące, podobne do tych które miał Ojciec Klimuszko, Edgar Cayce czy Ojciec Pio. Pod wpływem swoich doświadczeń stałam się osobą bardzo uduchowioną – wcześniej nie byłam. I bardzo cieszę się, że swojej ścieżki życiowej, nie zmieniłabym jej na inną.
Czy potrafisz na podstawie zdjęcia opowiedzieć danej osoby? Czy przewidujesz też przyszłość?
Mam klientów na całym świecie, robię czytania jasnowidzące z reguły ze zdjęcia. Nie muszę znać imienia i nazwiska osoby, ani z nią rozmawiać, ani jej znać. Specjalizuję się w czym bardzo rzadkim – jasnowidzeniu medycznym. Robię też czytania medyczne dla zwierząt domowych, np. psów i kotów, na prośbę ich właścicieli. Ale mogę widzieć cokolwiek o kimkolwiek lub o czymkolwiek, kiedykolwiek to się zdarzyło – w przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości. Tylko że przyszłość trudniej zweryfikować, wiec nie za bardzo mnie pasjonuje jej przewidywanie. Nie moim zamiarem jest straszenie ludzi jakimiś katastrofami itp. Po czytaniach medycznych, ludzie z reguły chcą wiedzieć na temat miłości. Nic dziwnego, miłość jest najważniejsza.
Jest to bardzo czysty, naturalny dar jasnowidzenia – nie używam kart ani żadnych innych narzędzi pomocowych – informacje spływają prosto do mojej świadomości. Może ludzi dziwić, że to robię, ale dużo czytałam na ten temat: badania naukowe wykazują, że są dwie cechy, które mają najlepsi jasnowidzowie: im większa inteligencja, tym lepsze wyniki w jasnowidzeniu oraz im większa pogoda ducha, tym lepsze wyniki w jasnowidzeniu. Ja mam oba. Jestem osobą bardzo pogodna, myślę pozytywnie. Mam otwarty umysł, negatywne myśli mi go nie przysłaniają. Widzę swoje jasnowidzenie jako naturalny etap rozwoju duchowego
A gdybyś spojrzała na moje zdjęcie to co mogłabyś o mnie powiedzieć?
Nie znam Cię, nic o Tobie nie wiem ale mogę Ci powiedzieć, że jesteś bardzo przyjaznym i wesołym człowiekiem. Na pewno trenerem którego dzieci lubią! Jesteś bardzo oddany swojej pasji, szachom – być może trochę pracoholik? Życie traktujesz poważnie. Lubisz planować. Jak kochasz, to prawdziwie.
Może teraz filozoficznie, jak żyć aby być szczęśliwym?
Takie pytania lubię! (śmiech). Recepta jest prosta: trzeba podążać swoją ścieżką życia, ścieżką swojego serca, swojej duszy. My z reguły wiemy co chcemy, tylko tego nie robimy z różnych powodów; a to, że ktoś się z nas będzie śmiał, a to, że rodzice chcą inaczej, a to że boimy się o przychody. Ale każdy z nas ma zadanie na świecie do spełnienia i będziemy nieszczęśliwi, jeśli będziemy postępowali wbrew sobie. Dodatkowo myślę, że trzeba dążyć do samodoskonałości, do kształtowania swojej duszy, swojej osobowości, charakteru, trzeba pracować, żeby stawać się coraz lepszym człowiekiem. Ja cały czas nad tym pracuję. Duchowość bardzo mi pomaga, szczególnie jeśli w życiu dzieją się trudne rzeczy. Każda taka trudna sytuacja pozwala mi stać się lepszym człowiekiem. Oczywiście trzeba też kochać, samego siebie, innych, cały świat.
Z byłym wicepremierem Nickiem Clegg mówię z pasją ( jak widać 🙂 o tym jak poprawić system opieki przedszkolnej.
z byłym doradcą Pani Thatcher rozmawiam o problemie fibromialgii i reumatyzmu
Wydajesz się być spełnioną osobą, w nagraniach z Tobą pojawił się też wątek bezdomności i ciężkich chorób czy dotyczyły Cię one bezpośrednio?
Tak. Życie moje nie było usłane różami, chociaż może tak to brzmi (śmiech) ale to dlatego, że jestem wieczną optymistką. Były trudne momenty w życiu, ale tak jak już powiedziałam, one mnie ukształtowały, więc nie żałuję. Z duchowego punktu widzenia trudne chwile są nam potrzebne, wręcz niezbędne, abyśmy urośli jako człowiek. O tym trzeba zawsze pamiętać, ktokolwiek przechodzi w życiu kryzys. Sama zmiana spojrzenia dużo pomaga – i wspomaga rozwój osobisty, duchowy, jako człowiek. Tak, chorowałam niedawno przez ok. 2.5 roku na tzw. ‘’nieuleczalne’’ choroby, na fibromialgię, reumatyzm – ale się z nich wyleczyłam w ciągu 2 tygodni. Bez pomocy lekarzy. Jak? O tym też piszę książkę. Niedługo ukaże się broszurka w języku polskim z moją antywirusową dieta na te i inne choroby chroniczne. Można ją już zamawiać przez moją stronę www.ellavinewellbeingangel.com Jestem też dyplomowanym naturopatą – naturopata czyli medycyna naturalna, czyli po staropolsku po prostu znachor. 50% mojego ‘’cudownego’’ wyleczenia była wiara w to, że kiedyś, nie wiedząc jak i kiedy się wyleczę. Po prostu nie widziałam takiej możliwości, żebym chorowała całe życie lub bardzo długo. Miałam przecież jeszcze tyle rzeczy do zrobienia!
Jak Ty na to wszystko znajdujesz czas?
Po prostu robię to co kocham. Mam dużo pasji, choć tak naprawdę wszystko sprowadza się do tego samego: pomocy innym ludziom. Ulżenia ich cierpienia. Robię dużo rzeczy, często wydających się niezwiązanych ze sobą, i znajomi nie potrafią tego zrozumieć: a ja jestem po prostu dziewczyną o wielu talentach. I już (śmiech). I je wykorzystuję. Kto powiedział, że mamy robić tylko jedną, dwie rzeczy, i wyrzekać się innych? Wszystko co robię przychodzi mi z łatwością, rozwijam się dzięki temu. Kto wie do czego jeszcze życie zaprowadzi. Wiem jedno: zaprowadzi do czegoś dobrego.
A jak spędzasz swoje wolne dni?
Wolny czas spędzam z synem, który ma 9 lat. Lubimy spędzać dobrze jakościowo czas, często rozmawiam nim o różnych ciekawych rzeczach, jego to wszystko interesuje. On też jest uduchowiony, też ma jasnowidzące, a nawet prorocze sny. On jest tak mądry w sprawach duchowych, że to ja często uczę się od niego! On wie, że ja zajmuję się janowidzeniem i chciałby pójść w ślady mamy (śmiech).
W wolnym czasie robię też czytania jasnowidzące (poza pracą jako jasnowidz) i rozwijam się duchowo. Dużo czytam i robię różne kursy i szkolenia. Teraz szkolę się z byłymi agentami CIA w tzw. remote viewing, czyli jasnowidzeniu dokładnym – takim jak GPS, gdzie lokalizuje się ludzi i obiekty. Remote Viewing było prowadzone przez niektóre rządy, w tym amerykański, przez 20 lat w czasach zimnej wojny, gdzie tzw. ‘’szpiedzy-jasnowidze’’ rozszyfrowywali wroga. Remote viewing jest przydatne w pracy z policją, odszukiwaniu zaginionych ludzi, biznesie, przewidywaniu wyników na giełdzie lub sportowych, kataklizmów i innych. Rozszerzam swoje możliwości. Wiem, że nasz umysł ma prawie nieograniczone możliwości i próbuję sprawdzić gdzie są jego granice.
W szachy można grać wszędzie! Tu przed parlamentem. Zremisowałam z mistrzem międzynarodowym, byłym wicemistrzem seniorów W Brytanii
Czy grasz jeszcze w szachy? Czy nie ciągnie Cię do turniejów szachowych?
Zawodowo już nie gram, chociaż grałam niedawno w regionalnej lidze w Essex, reprezentowałam swoja lokalna druzynę Thurrock. Lubię grać w szachy bo mnie to relaksuje – przy grze zapomina się o całym świecie, i to jest bardzo fajne. Totalny relaks dla umysłu. Natomiast nieczęsto mam możliwość grania w szachy bo są inne priorytety. Nie lubię i nigdy nie lubiłam grac z komputerem – lubię grać na żywo z żywym człowiekiem. Wyrosłam jeszcze w czasie gdy komputery były rzadkością i lubię prawdziwą rywalizację, którą odczuwam tylko jak gram na żywo z żywym człowiekiem.
Jakie są Twoje marzenia?
Mam plany związane z rozwojem duchowym, w tym i zawodowym, jasnowidzeniem. W planie jest też parę książek, jedna prawie skończona, druga w toku. Już wyrosłam z tego, żeby ciągle i dużo chcieć osiągać czy zdobywać, by w pogoni za pieniądzem czy nie wiadomo czym; nie żyję ambicjami, może dlatego że już dużo osiągnęłam i teraz po prostu chcę być szczęśliwa, żyć szczęśliwie życiem wypełnionym miłością. Chcę żeby moja rodzina była zdrowa i miała życie pełne miłości, a to jest najważniejsze.
Gdy prowadziłam Fundacje Pomocy Polakom w UK to w Senacie dawałam świadectwo jak się żyję na wyspach Polakom. Dostałam też Nagrodę Uznania od wicemarszalek Sejmu Wandy Nowickiej za moją pracę na rzecz Polaków w UK
Czy chcesz jeszcze wrócić do Polski i jak wygląda życie Polaka w Wielkiej Brytanii z Twojej perspektywy
Nie planuję powrotu do Polski bo tu jest moja rodzina, moje życie i tu stworzyłam swój dom. Uważam, że powiedzenie ‘jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz’’ jest prawdziwe. Nie ma znaczenia w jakim kraju mieszkasz, ważne, co ze swoim życiem robisz. Jeśli żyjesz źle, lub popełniasz głupotę za głupotą to potem nie dziw się, że życie jest nie pościelone. Myślę, że jest to sprawa indywidualna jak się Polakom żyje w UK. Przypadki są bardzo różne, nie sposób tego opisać. Pomogłam tysiącom Polaków i polskim rodzinom w UK, prowadziłam przez 5 lat założoną przeze mnie Fundacje Pomocy Polakom w UK. To była bardzo ciężka praca społeczna, wolontaryjna. Często rodziny polskie są w tragicznych sytuacjach. Na obczyźnie nie jest łatwo; zanim ktoś wyjedzie musi się do tego naprawdę dobrze przygotować, nie jechać w ciemno.