Przedsmak Tatr

Wędrówki podczas II ligi juniorów w Szczyrku były ostatnim etapem przygotowawczym do sierpniowego wyjazdu w Tatry. Z formą fizyczną coraz lepiej. W maju były wędrówki po Beskidzie Żywieckim (Korbielów), w lipcu w Beskidzie Śląskim (Ustroń i Szczyrk ). Kolejny etap to Tatry wysokie, a cel na tegoroczne wakacje wejść na Rysy od polskiej strony …

Wszystkim wędrownikom polecam zakup książeczki GOT PTTK. Z pewnością jest ona dodatkową formą motywacji. Za każdy kilometr, który przeszliśmy naliczany jest nam jeden punkt, dodatkowo można dostać kolejny punkt za pokonanie 100 metrów różnicy wzniesień. Bardzo dobrym narzędziem jest strona http://www.szlaki.net.pl , które umożliwia sprawdzenie orientacyjnie czasu przejścia, zawiera też inne cenne informacje jak: sumy podejść, zejść, oznaczenia szlaków. Wylicza również punkty GOT, które można później wpisać do książeczki PTTK. Na podstawie punktów można otrzymać odznakę turystyczną PTTK (należy ją wcześniej zweryfikować w oddziale PTTK). Nabyłem ją niedawno i z pewnością będzie to wyjątkowa pamiątka na lata. Za pomysł książeczki podziękowanie dla Sebastiana Jarczewskiego. Warto dodać, że Sebastian właśnie w ten sposób zmotywował swojego 8 letniego syna Krzyśka do chodzenia po górach!

W górach dobrze jest wybierać się na trasy co dwa dni. Dzień regeneracji z pewnością pomoże zmęczonym nogom. Dzień wolny można wykorzystać na przykład na zwiedzanie.

W Szczyrku 2 liga trwała aż 9 dni. Po porannej odprawie zawodnicy szli na rundę. Do 40 ruchu nie można było proponować remisu. Rola kapitana została na tyle ograniczona, że w przypadku propozycji remisu kapitan musiał od razu zawodnikowi odpowiedzieć, nie mogąc przyjrzeć się pozostałym planszom. Okres trwania rundy był najlepszym czasem, aby wyjść w trasę. Wysiłek fizyczny jest w końcu najlepszą receptą na sytuacje stresowe (a tych nasi juniorzy dostarczyli ponad miarę). Adam Wojcieszak Prezes KTS-W, pomimo że nie był w Szczyrku, mówił w żartach, że przez tą transmisję tylko człowiek się denerwuje i nie może na niczym skupić.

 W tym roku przeszedłem 4 trasy. Zważywszy na to, że nasz ośrodek Orle gniazdo położony wyżej niż centrum Szczyrku, najprościej było zacząć od pokonania szczytu Klimczoka. Wchodziłem tam zimą, także znałem już dość dobrze topografię terenu. Od Orlego Gniazda jest blisko do Sanktuarium Maryjnego w Szczyrku. Następnie cały czas trzymałem się niebieskim szlakiem (zimą szedłem zielonym). Po godzinie byłem na szczycie Klimczoka. Ciekawymi miejscami na samej górze są: chatka turysty, gdzie wędrowiec może się nawet przespać (są mapy, poduszki, leżak, menażka, kijki turystyczne, gazety, a nawet kieliszki). Obok znajduje się również interesujący krąg kamieni przyniesiony z różnych szczytów Polski i Europy. Czas był na tyle dobry dobry, że poszedłem jeszcze dalej szlakiem czerwonym do schroniska na Szyndzielni. Powrót nastąpił taką samą trasą co wejście, na dole czekał już pyszny obiad w Orlim Gnieździe.


W tle schronisko pod Klimczokiem, w ręce tegoroczny cel


Schronisko na Szyndzielni


Sanktuarium Maryjne na górce w Szczyrku, punkt początkowy i końcowy wycieczki

 

Dwa dni później niebo się zachmurzyło, ale było ciepło i na deszcz się nie zanosiło. Tym razem wybrałem się na Skrzyczne przez Jaworzynę. Start szlaku przy wyciągach od ulicy Myśliwskiej. Podejście było długie i dość męczące. Część drogi prowadziła przez las, część otwartym terenem. Szedłem dobrym tempem, nawet wydawało mi się, że za dobrym. Horyzont drzew urywał się i myślałem, że to już sam szczyt. Myliłem dotarłem dopiero do punktu przystankowego kolejki wyciągowej na Jaworzynie. Szczyt wydawał się bardzo blisko, w zasięgu reki. Droga mnie totalnie zmyliła. Przede mną rozpościerał się widok na sam szczyt z wieżę telewizyjna, a pod nią szedł wyciąg. Intuicyjnie skierowałem się ubitą drogą, szlak tam się urwał, tym samym nadrobiłem trochę drogi.  Otóż szlak wiedzie zupełnie inaczej trzeba na samej Jaworzynie odbić w lewo. N samym szczycie znajduje się schronisko PTTK oraz taras widokowy. Można było dostrzec szczyty Beskidu Żywieckiego Pilsko, Babią Górę, a nawet Tatry. Droga powrotna już zgodna z niebieskim szlakiem. Wejście na Skrzyczne jest jednak bardziej wymagające od Klimczoka, dlatego trzeba przygotować się na 4-5 godzin wędrówki.


Rower i góry jak widać też można połączyć


Skrzyczne – widok z tarasu


W tle schronisko na Skrzyczne


Ze zbocza Skrycznego można było dostrzec OW Orle Gniazdo

Przy kolejnej eskapadzie rozważałem kilka opcji. Ostatecznie zdecydowałem, że ruszę od Szczyrku Górka do Przełęczy Karkoszczanki. W planach miałem dojście do Tokarza, a następnie zejście między domkami pasterskimi do centrum Szczyrku. Wyczytałem, że istnieje taka możliwość. Trasa miała być krótka, bowiem tego dnia zapowiadali temperaturę około 30’C. Dojście do Karkoszczanki poszło gładko. Znajduje się tam schronisko PTTK Chata Wuja Toma.  Ostatecznie zamiast na Tokarz czerwonym szlakiem, poszedłem niebieskim szlakiem w stronę miasta. Po drodze przechodziłem przez czyjeś podwórko, gdzie przywitały mnie kozy oraz wyskoczyły cztery ujadające psy. Mało przyjemne spotkanie, na szczęście gospodarz przegonił towarzystwo i pokierował skrótem pod wyciągami. Tam miałem okazje zrobić kilka pięknym ujęć całego Szczyrku. Tym razem krótka 2 godzinna wycieczka.

 

II liga zbliżała się ku końcowi. Temperatura na szachownicach oraz przede wszystkim na dworze podnosiła się do niecodziennych poziomów. Trener Rodła Opole Mikołaj Korolczuk zaproponował wspólną przechadzkę po górach. Generalnie ciężko mi było … odmówić oraz znaleźć trasę, którą zdołalibyśmy przejść do obiadu. Ostatecznie zdecydowałem się jeszcze raz na wejście na Klimczoka, a stamtąd do schroniska na Błatnej. Wszystko poszło zgodnie z planem, to bardzo ciekawa trasa z bardzo ładnymi panoramami. Część z niej wiodła lasem, co też nie było bez znaczenia przy temperaturze 35’C. Wziąłem 2,5 litra wody, które starczyło do końca podróży. Zabrałem ze sobą również czapkę z daszkiem oraz emulsje do opalania. Mikołaj też okazał się pasjonatem gór, wcześniej miał dobrą zaprawę w przechadzkach po Ustroniu i Wiśle. Zakładałem, że pójdziemy szlakiem niebieskim do siodła pod Klimczokiem, później czarnym na sam szczyt i następnie żółtym do Błatni. Po drodze widzieliśmy chatę turysty oraz okrąg kamieni. Do Błatni doszliśmy już w potężnym skwarze. Co ciekawie miejscami w lesie panowała ponadprzeciętna wilgoć i było sporo błota, stąd pewnie nazwa tego miejsca. W schronisku na Błatnej odpoczynek i obowiązkowy stempelek do książeczki PTTK. Wróciliśmy skrótem (czerwony szlak) przez Karkoszczankę i Chatę Wuja Toma (nie ma tego skrótu na mapie). Wycieczka zajęła nam prawie 5 godzin i ledwo zdążyliśmy na obiad. Humory jednak dopisywały, gdyż wcześniej otrzymaliśmy wiadomość że KTS-W Kalisz wygrało, a Rodło wysoko prowadziło. Była to najcięższa moja wycieczka z tego wyjazdu, nie ze względu na poziom trudności, ale na temperaturę, która nieraz dawała się we znaki.


Mikołaj w chacie wędrowca na szczycie Klimczoka


Gdyby komuś, kiedyś butów brakło …


Schronisko na Błatniej

Za tydzień Tatry. W planach Rysy oraz kilka mniejszych szczytów dwutysięcznych. Prognozy pogody również są sprzyjające. Tatry wysokie to jednak zupełnie inna skala trudności, dlatego trzymajcie kciuki!

 

Z górskim pozdrowieniem

Maciej Sroczyński