Szachy w wiecznym mieście
Korzystając z urlopowego wypoczynku udaliśmy się z Malwiną do Rzymu. Wieczne miasto jak potocznie mówi się o stolicy Włoch to niezwykłe bogactwo kulturowe i historyczne. Tradycyjnie szukałem też wątków szachowych. W kolorowych sklepach z pamiątkami szachy były bardzo rzadkim widokiem. W tym czasie, w którym byliśmy udało mi się znaleźć turniej szachów szybkich (10 minut +5 sekund za każdy ruch). Oczywiście oprócz zwiedzenia Koloseum czy Muzeum Watykańskiego, możliwość pogranie z zagranicznymi rywalami była dla mnie równie wielką atrakcją 🙂 …
Organizatorem zawodów była Accademia Scacchistica Romana, mieszcząca we wschodniej części Rzymu, z dala od historycznych monumentów. Rzym jest fantastycznym miastem znajdziemy tam tak wiele ciekawych miejsc, nie sposób jest wszystko zwiedzić w tydzień czasu. Ma jednak swoje drugi oblicze, miasto jest brudne, zaśmiecone, głośne. To kierowcy rządzą na ulicach. Trzeba bardzo uważać na szaleńców nawet przechodząc na pasach przy zielonym świetle. Taka jest jednak natura południowców, podobne obrazki widzieliśmy w Grecji.
Na zawody dotarliśmy ze znacznym wyprzedzeniem. Pierwszym zaskoczeniem było miejscy rozgrywek. Rzymska Szachowa Akademia usytuowana była na poziomie -3 bloku mieszkalnego. Miała jednak dostęp do swojego tarasu, na którym można było zaczerpnąć świeżego powietrza. Podzielona była na kilka pomieszczeń, my graliśmy w największym z nich. Wpisowe do turnieju jak na polskie warunki było dosyć wysokie (około 70zł – turniej jednodniowy), jak na włoskie to pewnie standard.
Minęła godzina 15:30, na którą planowany był start turnieju. Nie było jeszcze za wielu graczy. Jednak co chwilę rozbrzmiewał dzwonek domofonu, trwało to do godziny 16:00. Organizatorzy nigdzie się nie śpieszyli. Ostatecznie z naszego duetu tylko ja wystartowałem w zawodach, a w zawodach udział wzięło 31 graczy. Malwina usiadła sobie w innym pomieszczeniu czytając książkę. Włosi używali różnych sposobów, aby do niej zagadać. Jeden z panów przyniósł nawet szachową gazetę, pytając czy ta kobieta na zdjęciu to ona. Tak zyskałem kolejnego kibica, który jednak częściej się uśmiechał do mojej żony niż do mnie 🙂
Dwie pierwsze rundy wyszły na plus. Zaskoczyła mnie niezwykła zaciętość Włochów, grali do samego końca i w każdej pozycji szukali swoich szans.Trzecia runda to uratowany remis przez mnie, przeciwnik mając kilka sekund do końca namysłu zgodził się na remis, w obiektywnie wygranej dla niego pozycji (figura za dwa pionki).
W czwartej rundzie trafiłem na Adriano Testa, jednego z faworytów turnieju. Dzięki aktywnej grze spokojnie wyrównałem, a pewnym momencie przeciwnikowi zostały 2 sekundy do końca gry. Partia przeszła jednak do końcówki wieżowej jak na poniższym diagramie.
Adriano Testa – Maciej Sroczyński
Pochodziliśmy trochę wieżami, sytuacja się nie zmieniła. Zaproponowałem remis przeciwnik odrzucił. Znów pochodziliśmy wieżami, sytuacja ponownie nie drgnęła. Przeciwnik niezwykle zawzięty dopiął swego, w głupi sposób podstawiłem piona e4. Szanse na remis nadal były, jednak w takich sytuacjach łatwiej atakować niż się bronić. Ostatecznie po 150 posunięciach zgodziliśmy się na remis, partia trwała około 50 minut. U niektórych wzbudziła brawa, u niektórych niesmak, że tak długo. Ze mnie wyciągnęła sporo sił.
Po kilku minutach startowała kolejna runda, ponownie grałem najdłużej, mimo technicznych problemów dowiozłem zwycięstwo do końca. W szóstej rundzie dosyć szybki remis w równej pozycji z Luca Albertini. Byłem bardzo zadowolony z 7 rundy z Sergejsem Gromovsem, zwycięstwo bez żadnego zagrożenia ze strony przeciwnika.
W siódmej rundzie na pierwszym stole spotkał się numer jeden z listy startowej Mario Sibilo, z numerem drugim Adrianem Testą. Ten drugi okazał się lepszy. Sibilo z kolei wyróżnił się waląc krzesłem o stół oraz rozrzucając bierki po stole. Włoski temperament.
Po 7 rundach wyszedłem na prowadzenie, a ostatniej 8 rundzie spotkałem się właśnie z temperamentnym Sibilo. Przeciwnik rzucił się na mnie już w debiucie, niestety nie wytrzymałem presji czasu i pozycji, zostałem gładko ograny przez przeciwnika. Tym samym turniej Rapid wygrał Testa, drugi Sibilo, trzeci Albertini, a ja spadłem na czwartą pozycje.
Sam turniej był ciekawym doświadczeniem. Przez cały czas panowały głośne rozmowy, Włosi chyba nie potrafią rozmawiać po cichu. Turniej zakończył się około godziny 21.00, w godzinach wieczornych panują tam względne warunki do myślenia. Zaobserowowałem również, że Włosi chętnie grają … Partię Włoską, a ja żeby nie być gorszy regularnie stosowałem Obronę Sycylijską 🙂
Nie było celebrowania rozdania nagród, tak jak to się robi w Polsce. Sędzia główny rozdał najlepszym zawodnikom banknoty bez kopert i wszyscy rozeszli się do domu.