„Mój zawód to … szachistka” wywiad z arcymistrzynią Kariną Szczepkowską-Horowską

Mieć swoją pasję, która będzie dawać sporo satysfakcji, to marzenie wielu z nas. Sprawić, żeby pasja była jeszcze sposobem na życie i jednocześnie zawodem to już samo szczęście.

Karinę Szczepkowską-Horowską poznałem na tegorocznych  Mistrzostwach Polski w szachach do lat 16-18 w Solinie. Już wtedy zapytałem, czy opowie nieco więcej o życiu profesjonalnej szachistki. Wówczas opiekowała się swoimi juniorami z rodzimego klubu MKSz Rybnik. Notabene jest też trenerem klubowym Kamila Kozioła, który tak rewelacyjnie wystąpił na Otwartych Mistrzostwach Powiatu Gnieźnieńskiego.

Arcymistrzyni (2375 ELO – aktualnie czwarty ranking w Polsce, wśród kobiet), reprezentantka Polski na Szachowej Olimpiadzie w Stambule, medalistka Mistrzostw Europy Juniorek oraz wielokrotna medalistka Mistrzostw Polski. Wywiad w  „Czytaj więcej”

 

[Maciej Sroczyński] Pani Karino jest już kilka tygodni po Olimpiadzie Szachowej w Stambule. Co Pani czuła wdziewając narodowe barwy. Czy w głowie był jakiś ciężar odpowiedzialności?

Karina Szczepkowska -Horowska:  Witam. Po ostatnich Drużynowych Mistrzostwach Europy było wiadomo, że poprzeczka została wysoko zawieszona. Każda zawodniczka jechała z nastawieniem zdobycia jak najlepszego wyniku, tak więc i myśl o medalu była przewodnia. Jeśli chodzi o mnie i mój wyjazd do Stambułu, to była to moja pierwsza Olimpiada w życiu i stres towarzyszył mi przy każdej partii.

 

Jak ocenia Pani wynik sportowy polskich drużyn: kobiecej i męskiej?

W sumie nie mnie to oceniać

Wynik drużyny męskiej to na pewno spory niedosyt. Szkoda bardzo ostatniego meczu z USA, bo gdyby ten mecz udało się wygrać to byłby wspaniały wynik. Zasłużyli na to, bo naprawdę grali bardzo dobrze!

Jeśli chodzi o wynik kobiecy, … cóż …chyba nie ma co komentować, bo turniej nie należał do udanych. Cały czas grałyśmy w czołówce, dopiero ostatnie dwa mecze z Ukrainą i Armenią pozbawiły nas szans medalowych. Najbardziej szkoda ostatniego meczu z Armenią, gdzie wygrana była w zasięgu i dałaby nam dobre 5 miejsce. Niestety mecz ten przegrałyśmy i wypadłyśmy z pierwszej dziesiątki.

 

Czy oglądała Pani Olimpiadę Sportów Letnich – Londyn 2012? Czy jest tam miejsce dla szachów, czy jesteśmy na tyle specyficzną dyscypliną, że potrzebujemy szczelnego zamknięcia pod kloszem organizacyjnym osobnej imprezy?

Muszę się przyznać, że nie za bardzo oglądałam Olimpiadę w Londynie. Wolny czas starałam się wykorzystać na przygotowanie do najważniejszej mojej imprezy, czyli Olimpiady Szachowej. Moim skromnym zdaniem, pomimo tego że szachy są specyficzną dyscypliną i odbiegają od tych w Londynie, to powinno się znaleźć miejsce na Olimpiadzie dla naszej dyscypliny.

 

Słyszałem sporo kontrowersji o organizacji olimpiady w Stambule, jak to wyglądało od wewnątrz?

 Ciężko cokolwiek mi tu ocenić, bo była to moja pierwsza Olimpiada i nie mam porównania z poprzednimi. Według mnie wszystko było dobrze zorganizowane, no może poza małymi niedociągnięciami.

 

Czy można powiedzieć o Pani zawodzie „szachistka”?

 Rok temu skończyłam studia, uzyskałam tytuł magistra z socjologi. Od tego czasu poświęciłam się w całości szachom. Teraz już mogę powiedzieć, że mój zawód to szachistka. Traktuje szachy bardzo poważnie i jest to moje źródło utrzymania.

 

Czy kobieta ma trudniej w szachach od mężczyzn?

Bardzo trudne pytanie. Po części kobieta ma trudniej, bo ciąży na niej więcej obowiązków, ale jeśli chodzi już o same turnieje to nie wydaje mi się żeby było trudniej. Kobieta mając np. ranking 2500 może otrzymać te same warunki finansowe, co mężczyzna mający np. ranking 2700.

 

Aktywny szachista musi jeździć po świecie. Podróżowanie jest męczące, ale jest też niewątpliwym atutem, co Pani interesującego już zwiedziła?

Najoryginalniejszym miejscem gdzie byłam na turnieju, a zarazem wymagającym najdłuższej podróży były Chiny (Ningbo), gdzie odbywały się Drużynowe Mistrzostwa Świata kobiet. Wspominam te miejsce, jako bardzo ciekawe, ale jednocześnie ze względu na kuchnię – mocno specyficzne.

Ciągłe wyjazdy to też życie w ciągłej karawanie, wiele dni poza domem, co na to bliscy, rodzina?

Faktycznie tak jest, ale szachy to moja praca, niezależnie czy 50 km czy 1000 km poza domem. Bardzo to lubię. Ale mimo to staram się jak najwięcej wolnego czasu spędzać w rodzinnym Rybniku.

 

Szachy kojarzone z małą dynamicznością, nie mniej jednak praca umysłowa jaką się przy nich wykonuje pochłania mnóstwo energii. Jak Pani przygotowuje się kondycyjnie do wielodniowych zawodów. Czy jest to przygotowanie czysto szachowe, czy wchodzi w grę jakaś aktywność fizyczna?

 Większość czasu zajmuje mi jednak przygotowanie stricte szachowe, jednak przygotowanie kondycyjne jest również bardzo ważne i zajmuje mi  sporo czasu. Jest to m.in jest to pływanie, bieganie.

Kondycja fizyczna w trakcie zawodów jest bardzo ważna. Zwłaszcza jak rozgrywa się partię bardzo długo np. 6 godzinną. Miałam tak  na ostatnim zjeździe Ekstraligi Polskiej. Wcześniej grałam Olimpiadę (10 partii), następnie kolejne 3 partię Ekstraligi. Prosto z Polski wyruszyłam na Ligę Serbską i bez dnia wolnego wróciłam na trzeci zjazd Ekstraligi Polskiej. Każdą partię grałam bardzo długo i wiedziałam, że w tych partiach zadecyduje moja kondycja. W Polsce mnie nie zawiodła, pomimo przykrych przygód w Serbii (wysoka gorączka). Dlatego przygotowanie kondycyjnie również uważam za bardzo ważne w przygotowaniach do zawodów szachowych.

 

Jeśli nie szachy to co? Jakie są Pani pasje poza szachowe?

Skończyłam socjologię na Uniwersytecie Śląskim. Jestem magistrem. Jednak nie jestem przekonana czy w tym zawodzie czułabym się dobrze. Może coś bardziej w kierunku dziennikarstwa. Prowadziłam przez kilka lat własną firmę. Jednak pogodzenie tego z szachami było bardzo trudne dlatego wybrałam drogę szachową i mam nadzieję, że będę podążać nią we właściwym kierunku.

 

Wrzesień/Październik  do okres decyzji wielu rodziców, na które zajęcia zapisać swoje dzieci. W jaki sposób Pani przekonałaby rodziców do szachów, jako dodatkowych zajęć pozalekcyjnych. Czy szachy pomogły Pani w życiu?

 Szachy w moim życiu pojawiły się w wieku 6 lat. Było to w przedszkolu. Bardzo szybko mi się to spodobało, a potem mama zaprowadziła mnie do klubu i tak już zostało.

Szachy uczą spokoju, a przede wszystkim koncentracji. Szachy to umiejętność abstrakcyjnego i logicznego myślenia, która na co dzień jest bardzo przydatna i to nie tylko w szkole. Uczą systematyczności. Jeśli chcesz być dobrym szachistą musisz dużo trenować, nie tylko z trenerem, ale i przede wszystkim samodzielnie. Szachy uczą planowania, organizacji, dyscypliny, determinacji, spokoju. Dlatego zachęcam wszystkich rodziców, aby zapisywali swoje pociechy na zajęcia szachowe. Korzyści jakie uzyskają przy lekcjach szachów na pewno zaprocentują w przyszłości.

Dziękuję za wywiad. Szkoła szachowa SzachMistrz życzy samych sukcesów!

zdjęcia: PZSzach.org, ChessBase.com