Refleksje z MP w Warszawie

Relacja z Mistrzostw Polski w Szachach Szybkich i Aktywnych jednego z obserwatorów zawodów.

W tym roku Mistrzostwa zostały zawężone do dwóch turniejów – Mistrzostw w szachach szybkich na dystansie 30 minut i Mistrzostw w szachach błyskawicznych na dystansie 5 minut. Zrezygnowano z Mistrzostw na dystansie 15 minut. Według nie tylko mojej opinii – szkoda. W Koszalinie jest organizowany osobny turniej jednak myślę, że sumarycznie nie będzie to dobrze oceniane. W przypadku niepowodzenia w turnieju P’30 zawsze była nadzieja na rewanż. Szachy błyskawiczne, jak widać po wynikach to już praktycznie oddzielna dyscyplina sportowa. Jak w poprzednich latach turnieje w Warszawie były bardzo wyczerpujące zarówno dla zawodników jak i rodziców i opiekunów. Kwatery w akademikach SGGW do złudzenia przypominały domy akademickie w Koszalinie i Lublinie. Nie można narzekać . Niestety, to co zawsze zawodzi na imprezach tego typu to wyżywienie – i tym razem było dużo problemów. Posiłki nie najgorszej jakości jednak wyraźnie brak było możliwości wyboru. Obiecany szwedzki stół był tylko w komunikacie . Ilość miejsc w stołówce również nie pasowała do ilości uczestników. Kolejki ustawiały się daleko poza stołówką , niestety często w strugach deszczu. Drugim problemem była duszna sala gry. Problem podwójny, bo na zewnątrz cały czas padał deszcz. Przenośne toalety też ustawione były poza salą gry. To wszystko działało jako tako podczas pierwszego turnieju. Niestety, podczas turnieju blitza wszystkie problemy się spotęgowały. Brak czasu na cokolwiek. Ciągły stres, czy zdążę usiąść za stolikiem bo spóźnienie było karane dyskwalifikacją. W głośnikach ciągłe poganianie, za minutę kolejna partia a dopiero przyniesione kojarzenia , na jednym stoliku , w kłębowisku zdenerwowanych dzieci. Turniej P’30 odbył się w miarę spokojnie, turniej blitza z 10 minutowymi przerwami między partiami , z bezradnością sędziów w tłoku podniesionych rąk graczy i sporą ilością konfliktów będzie niemiłym wspomnieniem. Rzadko w jednym czasie widuje się tyle zapłakanych dziecięcych twarzy. Słyszałem mnóstwo skarg na sędziowanie tego turnieju. Jeśli chodzi o rodziców i opiekunów to gdyby nie paskudna pogoda, turniej byłby zapewne uważany za lepszy niż w poprzednich latach. Po prostu było za mało miejsc na widowni. Jak słońce świeci nie jest to problemem, jednak zła pogoda potrafi wiele zepsuć. Było po prostu tłoczno bo do rodziców dołączały dzieci, które skończyły swoją partię. Można było się napić kawy, coś zjeść, był sklepik – OK. Sumarycznie, gdyby nie pogoda pewnie powiedzielibyśmy , że był postęp. Widziałem ładnie przygotowaną salę, czystość, duży wysiłek w przygotowanie turnieju . Zabrakło pogody i lepszej organizacji turnieju blitza.
Przygotowanie tak obsadzonego turnieju to nie lada sztuka, nie jest możliwe, aby wszyscy byli zadowoleni. Trzeba docenić wysiłek organizatorów, trzeba zauważyć postęp i współczuć gdy połowę tego wysiłku niweczy pogoda.