Cudowny świat szachów. Ręczne arcydzieła Jagodzianki!

Jak to w życiu bywa, o naszych losach decyduje przypadek. Szukałem grafiki na konkurs plastyczny,  znalazłem tą – było zdjęcie wykonane przez Jagodziankę. Byłem w grudniu we Wrocławiu na Mistrzostwach Europy w szachach szybkich. Podczas jednej z przerw przeglądałem szachowe stoiska w poszukiwaniu czegoś interesującego. Moje oko zawiesiło się na malowanych, drewnianych pionkach. Podszedłem, zagadałem … tak właśnie poznałem Magdalenę Szczęsną – pseudonim twórczy Jagodzianka. Pani Magda ufundowała nawet dla zwycięzców konkursu plastycznego Szachowa Zima swoje szachowe cudeńka.

Od razu wiedziałem, że mam do czynienia z osobą, która działa z niezwykłą pasją. Lubię ludzi ambitnych, twórczych i zawsze mnie ciekawi skąd biorą swoje motywacje do tworzenia wielkich rzeczy. Dlatego poprosiłem Panią Magdę o kilka słów o sobie oraz dlaczego Jagodzianka zajęła się tematyką szachową…

Zapraszam do lektury w dalszej części newsa 🙂 na końcu warto przyjrzeć się galerii zdjęć

Magdalena Szczęsna: Moja przygoda z szachami zaczęła się, gdy się przeprowadziłam. Miałam wtedy 10 lat. Nowa szkoła, nowi przyjaciele. Tam właśnie poznałam Monikę Krupę (arcymistrzyni z Wrocławia, która prowadzi swoją szkołę szachową) z domu Aksiuczyc. Zaprzyjaźniłyśmy się, a Ona pokazała mi tę grę. Miałam również przyjemność poznać Jej Tatę Antoniego Aksiuczyca. Próbowałam nauczyć się grać, kilka razy wystąpiłam w jakichś nic nie znaczących turniejach, ale… to nie moja bajka 😉 W domu grywali mój Tato i Brat, ale też raczej „rekreacyjnie”.
Kiedy zaczęłam swoją pasję malowania, ozdabiania traktować coraz poważniej, Monika zaproponowała mi pomalowanie piona – wg mojej wizji. Kiedy przedstawiłam swoje projekty, wśród dzieci z klubów szachowych zapanował – naprawdę – istny szał. O tyle łatwiej mi tworzyć szachowe prace o tematyce dziecięcej, bo ja najczęściej i najchętniej ozdabiam produkty właśnie dla najmłodszych. Powstawały zatem piony, a potem pojawiały się w głowie kolejne pomysły, by ozdabiać różne przedmioty właśnie z myślą o szachistach.

Dlaczego? Bo zauważyłam, że szachy to nie tylko sport, ale i … styl życia. Prawdziwy miłośnik poszukuje gadżetów związanych z ukochanym sportem, a tego na rynku polskim ( chyba. może nawet u światowym) nie ma dużo. Może też dlatego , że szachy są postrzegane jako bardzo poważny sport uprawiany przez „dziwaków”? Bardzo często słyszałam od klientów” nareszcie szachy z humorem, z dystansem”. Tak ja właśnie je ozdabiam – bo ja ogólnie uprawiam radosną twórczość: pełną kolorów, uśmiechu i optymizmu. Uwielbiam, gdy ludzie, przechodząc koło tych prac, uśmiechają się. Myślę też sobie, ze może dlatego, że jednak w te szachy nie gram, mam na nie inne spojrzenie i tak je przedstawiam w swoich pracach.

Skąd czerpię pomysły? Przede wszystkim z głowy. Kiedy nadchodzi kolejna pora roku, od razu mam temat: świąteczne piony, halloweenowe, łąkowe owady, morskie klimaty. Czasami też pomysł podsuwają mi dzieci: stąd na przykład Ninja. Mam już książkę o szachach i zacznę uczyć Synka gry. W czerwcu skończy 4 latka. On – tak się mi wydaje – będzie czerpał radość z szachów. Potrafi się skupić, lubi rozwiązywać problemy. Starsza Córka jest zbyt… że tak powiem… energiczna. Chciała grać…

Jagna: Mamo, chciałabym kiedyś się nauczyć gry w szachy.
Ja: Ale jest jeden problem.
Jaga: Jaki?
Ja: Podczas partii nie można rozmawiać. W ogóle nic mówić.
Jagna (umilkła, westchnęła): To ja nigdy nie będę szachistką…. 🙂