Refleksje z Mistrzostw Polski 16-18 w Szczyrku

 Moje refleksje ze Szczyrku, w dalszej części newsa. Warto też przeczytać końcową anegdotę. Uważam, że bez wewnętrznej motywacji nie da się osiągnąć sukcesu w szachach …

Zakończyły się Mistrzostwa Polski do lat 16-18. Szczyrk znów gościł szachistów, tydzień wcześniej swoje zmagania w Ośrodku Wczasowym Orle Gniazdo zakończyli młodzicy do lat 10. Klub szachowy KTS-W Kalisz reprezentowali: Anna Sokołowska w grupie do lat 16 oraz Jędrzej Adamczewski w grupie do lat 18. Opiekę trenerską i wychowawczą sprawował Maciej Sroczyński. Zawodników na zawody zawiozła Jolanta Liberska-Adamczewska. Wymieniliśmy się w niedzielę. Kiedy zawodnicy w Mistrzostwach Polski startowali z pierwszą rundą, miałem do rozegrania ważny pojedynek w niemieckiej Oberlidze. Moja niemiecka drużyna Gluck auf Rudersdorf grała w Cottbus mecz o awans do 2 Bundesligi. Mecz wygraliśmy i rozpoczęła się moja długa podróż do Polski. Z uwagi na to, że rozwoziłem moich kolegów z zespołu do Kościana i Ostrowa Wielkopolskiego, do Szczyrku dotarłem dopiero w nocy. Ania i Jędrzej byli już po pierwszej rundzie. Jędrek szczęśliwie zremisował, Ania nie nawiązała walki z Mistrzynią Polski – Mariolą Woźniak. Następnego dnia mieliśmy po śniadaniu krótkie przygotowanie i druga runda zakończyła się zwycięsko dla obu zawodników KTS-W Kalisz. Po południu grali jeszcze jedną partię…

Kolejne dni przynosiły jednak spore rozczarowania. Nasi zawodnicy „rozdawali” punkty rywalom. Remisowe partie przegrywali, wygrane remisowali. Dobrze przygotowani debiutowo i ograni w określonych wariantach wypuszczali zwycięstwa. Przepuszczali dobre pozycje, jedno-ruchowe wygrane , przegrywali pozycje z przewagą materialną. Ostatecznie Jędrzej Adamczewski zdobył 3,5 punktu i zajął 39 miejsce w grupie C18. Ania Sokołowska uzyskała tyle samo punktów i znalazła się na 33 pozycji. Patrząc na przebiegi partii uważam, że wynik sportowy dużo poniżej możliwości.

Jestem zdania, że grupy były w zupełnym zasięgu naszych zawodników i równie dobrze mogli zająć miejsca w pierwszej piętnastce zawodów. Nie było na turnieju gwiazd takich jak: Kamil Dragun czy Jan Krzysztof Duda. Poziom był bardzo wyrównany. Każdy mógł wygrać z każdym. Mieliśmy taką sensacje w pierwszej rundzie, kiedy to Jakub Suliborski wygrał z późniejszym Mistrzem Polski – Łukaszem Licznerskim.

Jędrek osiągnął pozytywny wynik. Grał wszystkie rundy z wyżej rozstawionymi zawodnikami. Jednak jego asekuracyjna gra i minimalizm w walce o cały punkt był porażający. Nie da się wygrać partii myśląć ciągle o remisie. Chociażby końcowa pozycja w partii z Mariuszem Szewczykiem gdzie grając czarnymi zaproponował remis nie próbując nawet wygrać takiej pozycji.


Mariusz Szewczyk – Jędrzej Adamczewski remis

Jeżeli Jędrek nie przełamie pewnej linii komfortu i nie zacznie walczyć o cały punkt to ciężko będzie mu rozwinąć swój własny potencjał. Strasznie negatywna jest również ciągła kalulacja, jeśli remisuje z wyższym rankingiem to zarobię chociaż na rankingu. „Rankingi i kategorie nie grają” . Zresztą ten wątek też był omawiany przez IM Jacka Bielczyka i FM Waldemara Świcia podczas wykładów towarzyszącym mistrzostwom. Jakie to ma znaczenie dla rozwoju zawodnika czy zarobi trzy czy pięć oczek, remisując partie?. Nie pokazuje się wówczas charakteru mistrza.

Z kolei u Ani wyszedł brak ogrania turniejowego. W ubiegłym roku grała mało turniejów tempem klasycznym. Miała trzy wygrane pozycje z rund 6,7 i 8 w których uzyskała tylko pół punktu. Partie dobitnie ukazują, że problem tkwi w technice realizacji przewagi i końcowej fazie gry. Notoryczne problemy niedoczasowe również wynikają z niepewności. Nawet oczywiste pozycje, plany gry i ruchy wydają się wtedy trudne, a na każde posunięcie na które wystarczyłoby zużyć po prostu chwilę zużywa się kilka minut. Nie ma tłumaczenia, że „nie potrafię szybciej grać”. Trzeba jak najwięcej grać turniejów błyskawicznych, szachów szybkich, klasycznych, wówczas niedoczasy znikną. Ania potrafi grać odważnie pokazała to w partii z Mistrzynią Polski – Kingą Pastuszko, kiedy osiągnęła przewagę pozycyjną i kiedy miała konsumować pionka, podstawiła figurę …


Kinga Pastuszko 1-0 Anna Sokołowska
wystarczyło 21…S:f4 22.S:f4 H:f4, aby zostać z pionem więcej, poszło niefortunne 21.G:f4 Sd5 i goniec z f4 zostanie stracony

Ania jak i Jędrek stoją obecnie na rozdrożu. Mogą zacząć poważnie i samodzielnie pracować nad szachami, albo zadowolić się miejscami średniaków w drugiej części tabeli. Na naukę nigdy nie jest za późno. W wykładach MF Waldemara Świcia wielokrotnie przewinęło się nazwisko Kacpra Pioruna, który obecnie jest arcymistrzem. W wieku 14 lat niczym się nie wyróżniał i posiadał ranking 1855. Od kiedy zaczął intensywnie pracować osiągnął niesamowity progres.

  • w wieku 15 lat – 2126,
  • w wieku 16 lat – 2359.
  • w wieku 17 lat – 2445,
  • w wieku 18 lat – 2457,
  • obecnie ranking 2529,

Juniorzy starsi mają zasadniczy problem z motywacją, determinacją i zaangażowaniem.

Kiedyś to wyglądało inaczej. Sam grałem trzy razy w finałach Mistrzostw Polski 16-18. Wówczas na mistrzostwach mieliśmy takich zawodników jak Radosław Wojtaszek, Grzegorz Gajewski, Marcin Dziuba, Bartłomiej Heberla (wszyscy osiągnęli poziom arcymistrza). Na turniej przyjeżdżałem bez trenera, tylko z opiekunem. Sam przygotowywałem się do partii. Analizowałem warianty korzystałem z pomocy opracowań, informatorów, baz szachowych. Merytoryczna pomoc trenera jest ważna, w najmłodszych grupach jest wręcz niezbędna. W grupach do lat 16-18 zawodnicy już są ukształtowani i są w stanie sami podejmować racjonalne decyzje. Powinni mieć swój repertuar debiutowy i wyrobione zdanie na określone tematy. Uważam, że Finały Mistrzostw Polski to sprawdzian umiejętności, a nie czas uczenia się.

Problem determinacji dotyczył nie tylko kaliskich szachistów. O ile w grupie do lat 10 dzieci przeżywają fascynacje szachami, niektóre mogłyby godzinami analizować partie, podpytywać trenera o wskazówki i wytyczne do partii. W grupach do lat 16-18 duża grupa  finalistów Mistrzostw Polski to przysłowiowi „turyści”. Liczący na przygotowany przez trenera wariant, żeby skasować punkt i po rundzie zapomnieć wszystko. Coś jak na studiach zasada „3 x Z”. Zakuć, zdać, zapomnieć.

Jakie ambicje może mieć zawodnik, który nie wziął ze sobą szachownicy i szachów na Finał Mistrzostw Polski?. W kuluarach trenerskich, mnożyliśmy takie przypadki. Miłych, sympatycznych zawodników, ale przyjeżdżający na finały bez większych ambicji.

Moi zawodnicy byli zdyscyplinowani i uważam, że reżim turniejowy był zachowany. O odpowiedniej godzinie przygotowania, regularne posiłki i minimum 8 godzinny sen. Widziałem jednak zawodników, którzy na rundach byli mocno niewyspani. Zresztą w połowie turnieju, sędzia główny mógł wyrzucić kilka zawodników, za niestosowne nocne zachowanie. Uważam, że liczba zawodników awansujących do zawodów powinna być jeszcze bardziej ograniczona i powinno startować faktycznie najlepszych 26-36 zawodników, którzy prezentują najwyższy poziom.

Szachy to fantastyczne hobby, ale grając w Finałach Mistrzostw Polski zahaczamy już o sportowy wyczyn, mamy zobowiązania i wymaga to wówczas 100% zaangażowania

Myślę, że mój mały artykuł powinien być zimnym prysznicem nie tylko dla naszych zawodników. Prawda jest jednak taka, że albo szachy traktuje się poważnie i widać ten błysk w oku jak u Mistrzów Polski: Ewy Harazińskiej czy Łukasza Jarmuły, albo jeździ się na turnieje dla przyjemności. Czasem dochodzę, do wniosku, że na dobrym wyniku bardziej zależy trenerom i rodzicom, niż samym zawodnikom. Młodzież woli godzinami spędzać czas na Internecie, grać w gry komputerowe, bawić się telefonem komórkowym. Uważam, że tego już nie da się zmienić, nie to pokolenie. Starałem się z tym walczyć, uważam jednak że to syzyfowa praca. Za kilka lat niektórzy szachiści obudzą się i uświadomią, że zmarnowali swoje najlepsze lata. Nad prawidłowymi zachowaniami trzeba pracować u podstaw.

Warto też wspomnieć o organizacji turnieju. Śląski Związek Szachowy stanął na wysokości zadania. Uważam, że organizacja była bardzo dobra. Młody zgrany zespół ludzi pod dowództwem Łukaszem Turleja i Łukasza Brożka pokazał, że turniej można zorganizować z pasją. Rewelacyjne miejsce „Orle Gniazdo” na wysokości około 600 m.n.p.m. Wyżywienie – szwedzki stół na śniadanie i kolacje oraz pyszne obiady. Przestrzenna sala gry, transmisja internetowa na wielu szachownicach. Sprawnie sędziował Michał Wejsig, z którego sam usług korzystałem na dwóch ostatnich edycjach dGCS Open – Turnieju Przedsiębiorców. W grupie sędziowskiej mieliśmy też wielkopolski akcent, sędziną rundową była Magdalena Judek. Warto dawać szansę młodym, ambitnym organizatorom, którzy nie szczędzą środków, aby zapewnić gościom odpowiednie warunki. Od blisko 10 lat jeżdżę na Finały Mistrzostw Polski i te w Szczyrku były jedne z lepiej zorganizowanych.

Niektórzy narzekali na pokoje. Faktycznie nowością nie pachniały, według mnie były adekwatne do ceny jaką płaciliśmy. Dla mnie, miłośnika gór, pierwsze dobre wrażenie zrobił widok z naszego tarasu na Skrzyczne. Oczywiście skorzystałem z możliwości, jaką dają Beskidy i wybrałem się w zimowej porze na Klimczok (1117 n.p.m). Z dodatkowych imprez był turniej szachów błyskawicznych wzięło udział 101 zawodników, mój występ bez sukcesu. Podobało mi się również wspólne oglądanie meczu piłkarskiego Polska- Ukraina na wielkim ekranie, który przypomniał o nie tak dawno rozgrywanych w Polsce finałach EURO 2012.

Za niecały miesiąc kolejne finały tym razym w Książu zagrają w Olimpiadzie Sportów Umysłowych do lat 12-14. Liczymy na Macieja Adamczewskiego, Joannę Dixa, Filipa Janiszewskiego, że wypadną zdecydowanie lepiej niż ich starsi koledzy w Szczyrku.

Na koniec składam gratulacje zawodnikom z Wielkopolski: Piotrowi Śnihurowi (UKS Smecz Konin) oraz Janowi Musiałkiewiczowi (UMKSz Na Pięterku Poznań), którzy zdobyli odpowiednio srebrny i brązowy medal w grupach C16 i C18. Chłopcy pokazali lwi pazur i sporą odporność psychiczną wygrywając ważne ostatnie rundy. Grali odważnie nie kalkulowali, walczyli o każdy punkt, odrzucając remisowe zakończenia partii. Chapeaux bas – czapki z głów!

Z szachowym pozdrowieniem
Maciej Sroczyński

 


—————————————————————————————————————-

Anegdota o Mistrzu i Młodym Człowieku

 

Żył sobie młody człowiek żądny prawdziwego sukcesu. Nie wiedział jednak jak go osiągnąć, więc postanowił poradzić się Mistrza.

– Mistrzu, chcę osiągnąć co najmniej tak wielki sukces jak ty. Pomożesz mi to zrobić?
– Dobrze – odpowiedział Mistrz. – Przyjdź jutro rano na plażę.

Młody człowiek wstał zatem o czwartej nad ranem i skoro świt pojawił się na plaży. Był gotowy na wszystko. Ubrał swój najlepszy garnitur i na lakier wypucował półbuty.

Szedł przez pustą plażę. Wyprostowany, dumny, podekscytowany. W głowie kłębiły mu się myśli, które starał się ułożyć w pytania, które zada Mistrzowi, kiedy się nadarzy okazja. „O co zapytać najpierw?” zastanawiał się.

Mistrz już tam na niego czekał. Obserwował jak zbliża się do niego młody biznesmen z neseserem. „Czemu tak się ubrał? Na plażę zakłada się przecież kąpielówki,” pomyślał Mistrz uśmiechając się lekko pod nosem.

– Jak bardzo pragniesz sukcesu? – zapytał powoli.
– Baa, baa… bardzo! – wymamrotał młody człowiek.
– Wejdź zatem do wody.

Młody człowiek był zdziwiony takim obrotem sprawy, ale posłusznie wszedł do morza. W tym całym swoim garniturze i świecących lakierkach. Najpierw po kostki. Potem po kolana. W końcu zdobył się na zanurzenie aż po same biodra. „Ten facet jest jakiś obłąkany,” pomyślał.

– Już wystarczy? – krzyknął do Mistrza. – Chcę osiągnąć sukces, a nie nauczyć się pływać!
– Wejdź jeszcze trochę głębiej – odkrzyknął Mistrz, sam wchodząc do wody.

Młody człowiek znowu się zawahał, ale postąpił jak nakazał Mistrz. Jeden krok, dwa, trzy do przodu. Woda sięgała mu już pach. Mistrz był tuż za nim.

– Jeszcze trochę!

Kolejne kroki. Młody człowiek był zaniepokojony. Woda sięgała mu już brody. Wzmagający wiatr zaczął kołysać spokojną do tej pory taflę morza. Żeby nie nabrać wody do ust musiał podskakiwać razem z każdą nadchodzącą falą.

– Mistrzu! To nie ma sensu!
– Przecież pragniesz osiągnąć sukces, czyż nie?
– Tak, bardzo chcę osiągnąć sukces!
– To jeszcze kroczek do przodu…

Młody człowiek pokręcił głową. Na to Mistrz dopadł go, zgiął w pół i zanurzył niemalże całego pod powierzchnię wody. Nie zważając na wierzgania i szamotania młodego, trzymał go tak pod wodą, a trzymał w żelaznym uścisku. Dopiero tuż przed omdleniem, Mistrz dał mu zaczerpnąć świeżego powietrza.

Wynurzyli się.

Młody człowiek sapał i łapczywie wdychał morską bryzę. Mistrz kontrolował swój oddech i przyglądał mu się z ciekawością.

– Teraz mam dla Ciebie pytanie – powiedział. – Gdy byliśmy pod wodą czego pragnąłeś najbardziej na świecie?
– Powietrza. – sapał, smarkał i płakał młody.
– No właśnie. Powietrza.

Mistrz bez ruchu przyglądał się bezradnemu, przemokniętemu do suchej nitki.

– Jeśli będziesz pragnął sukcesu – powiedział powoli Mistrz – tak bardzo jak przed chwilą pragnąłeś zaczerpnąć świeżego powietrza, to wtedy go osiągniesz.